czwartek, marca 29, 2007

jak wszyscy dotknięty przez wiosnę

Po ucieczce z miejsca imprezy, wspomnianej w poprzednim wpisie, udałem się do Sulistrowiczek: do letniskowego domku mojej babci, pomagać rodzicom w wiosennym sprzątaniu. Każdą wolną chwilę spędziłem z aparatem w ręku, biegając po ogródku. Z tego wszystkiego, co udało mi się zaobserwować, powstała pewna historia kolorytu wiosennego. Zapowiedź wszystkiego co ma być. Słońce, życie, piękno. Podoba mi się szczególnie różnica natężeń zdjęć z ogromną ilością światła, a tych bardziej przypominających zimowe powidoki. Mini listki na tle starego betonu to mój faworyt.
Najlepsze w wyjazdach do Sulistrowiczek jest to, że nigdy nie mam czasu wyjść poza ogrodzenie :) Wszystko co tutaj pokazuję, znajduję we wnętrzu, naprawdę niedużego, poletka trawy i krzewów.
Wiosna, jak prawdziwemu statystycznemu Polakowi, kojarzy się optymistycznie. Liczę na zasilenie wewnętrznych baterii, więcej promieni słonecznych wpadających do domu, dłuższe dni (najlepiej bezchmurne), więcej wycieczek itd.
Czekam na zapach. Przed moim domem rodzinnym, nad prowadzącym do drzwi chodnikiem zawieszona jest śliwa. Początkiem wiosny, gdy pojawiają się na niej kwiaty, wypuszcza ona niesamowity, przepiękny zapach. Wiosnę. W zeszłym roku przegapiłem ten moment, mam nadzieję, że tym razem tak się nie stanie. Byłoby prościej, gdybym dalej tam mieszkał :)

Życzę wszystkim wspaniałej wiosny, o temperaturach wspominać nie będę, bo na pewno będą one nielogiczne.















wtorek, marca 20, 2007

coś nowego, coś świeżego

Prosta sytuacja.
Sobota. Impreza w obcym domu. Trochę wyskokowego napoju popitego różnymi ciekawymi napojami energetyzującymi.
4:30, sen.
7:30, pobudka.
Sprzątanie, czytanie.
Wtem, nagle pewna okazja. Lekko powiewające, na wietrze, firanki. Prześwitujące przez nie światło.
Magia?
Może.












poniedziałek, marca 19, 2007

podziękowania i zdjęcia z wernisażu

Przede wszystkim, chciałbym podziękować wszystkim za przybycie.
Żywię głęboką nadzieję, że dobrze się bawiliście, i że każdy znalazł coś dla siebie podczas krótkiego przemarszu wzdłuż mojej skromnej twórczości, bezlitośnie wiszącej na ścianach.

Dziękuję ponadto klubowi Anima, za udostępnienie sali i sfinansowanie całej imprezy oraz Maćkowi Kasprzakowi, który mnie zaprosił do udziału w tym przedsięwzięciu.

Patrząc z perspektywy życiowej, dziękuję, oczywiście mojej kochanej żonie, która bez skrupułów potrafiła mi, niejednokrotnie, wytknąć, iż żaden ze mnie fotograf, i że zdecydowanie mam zbyt wygórowane mniemanie o sobie. Z drugiej strony zawsze zachęcała mnie do tego, żebym robił to dobrze i profesjonalnie.
Dziękuję Danielowi Gaworskiemu, Tomaszowi Smolińskiemu oraz Joannie Szcześniak za to, że byli, są i będą, ze swoimi aparatami fotograficznymi (każdy zupełnie inaczej) i chęcią fotografowania tego co naprawdę ich interesuje.
Dziękuję Łukaszowi Sawickiemu za jego ciągłe i bezczelne: "ja strzelam z ręki".
Dziękuję Katarzynie (Tju-tjuu) Dobrzańskiej za (niegdyś) długie dysputy, techniczno-twórcze, o fotografiach naszych i cudzych. Niegdyś, gdyż ja czasowo zanikłem.
Dziękuję Jackowi Brzezowskiemu, za pokazanie mi deviantartu. Poznałem tam wspaniałych ludzi i wiele się nauczyłem.

Na zdjęciach poniżej (autorstwa Joanny Szcześniak), znajdziecie państwo krótki zapis przebiegu wernisażu. Widać tutaj twarze przyjaciół, rodzinę, znajomków przeróżnych oraz wszelkiego rodzaju emocje.
Oczywiście mnie też.
Zestaw zdjęć ze ścian znajdziesz tutaj.
























niedziela, marca 04, 2007

to co wisiało na ścianach