2 maja miałem okazję wybrać sie z Toorku (czytaj turku) na, znacznie wcześniej zaplanowany, wypad fotograficzny. Celem miał być cmentarz żydowski przy ul. Ślężnej (Wrocław).
Jako, że zaparkowałem gdzieś nie wiadomo gdzie, obeszliśmy dookoła cały cmentarz zanim doszliśmy do głównego wejścia, które jest cokolwiek zapuszczone i brakuje mu prawidłowej ekspozycji. Przy niewielkiej budce siedzi, starszy już, pan w bereciku i sprzedaje bilety, książki, mapy oraz opowieści. Zamiast kupić bilety zapłaciliśmy za wypożyczenie książek i poszliśmy w trasę. Śledzenie mapy nie miało żadnego sensu, jako, że po wejściu wszystko wygląda tak samo. Na pierwszy rzut oka.
Co przykuło moją uwagę na początku, to ogromna ilość niezadbanej zieleni w postaci, bezładnie oplatających groby, lawin bluszczu, rosnących wszędzie paproci i wszelkiego innego ziela. Jak się później dowiedzieliśmy, tradycja zakazuje sprzątania z grobu wszelkich naturalnych produktów natury.
Niewiele później, bo jakieś pół minuty od wejścia na teren cmentarza, rozbroiła mnie Toorku, egzystencjonalnym problemem braku baterii do aparatu, a konkretnie faktem jej wyładowania [samoistnym ;)]. I kolejnym: braku sznurka przy zamknięciu obiektywu [mimo nie posiadaniu sprawnego aparatu].
I tak rozpoczęliśmy wędrówkę wzdłuż kotłowaniny ziela i kamienia, a natura zesłała mi wspaniałe światło.
Zdjęcia w odwróconej kolejności chronologicznej.
On the very bottom, Toorku (fishstyle).
Jako, że zaparkowałem gdzieś nie wiadomo gdzie, obeszliśmy dookoła cały cmentarz zanim doszliśmy do głównego wejścia, które jest cokolwiek zapuszczone i brakuje mu prawidłowej ekspozycji. Przy niewielkiej budce siedzi, starszy już, pan w bereciku i sprzedaje bilety, książki, mapy oraz opowieści. Zamiast kupić bilety zapłaciliśmy za wypożyczenie książek i poszliśmy w trasę. Śledzenie mapy nie miało żadnego sensu, jako, że po wejściu wszystko wygląda tak samo. Na pierwszy rzut oka.
Co przykuło moją uwagę na początku, to ogromna ilość niezadbanej zieleni w postaci, bezładnie oplatających groby, lawin bluszczu, rosnących wszędzie paproci i wszelkiego innego ziela. Jak się później dowiedzieliśmy, tradycja zakazuje sprzątania z grobu wszelkich naturalnych produktów natury.
Niewiele później, bo jakieś pół minuty od wejścia na teren cmentarza, rozbroiła mnie Toorku, egzystencjonalnym problemem braku baterii do aparatu, a konkretnie faktem jej wyładowania [samoistnym ;)]. I kolejnym: braku sznurka przy zamknięciu obiektywu [mimo nie posiadaniu sprawnego aparatu].
I tak rozpoczęliśmy wędrówkę wzdłuż kotłowaniny ziela i kamienia, a natura zesłała mi wspaniałe światło.
Zdjęcia w odwróconej kolejności chronologicznej.
On the very bottom, Toorku (fishstyle).
Thank you very much,
OdpowiedzUsuńglad you like it, though it's not in some international language.
Cheers
PMH
jako wierny fan twojego działania artystycznego- chylę głowę w podziwie po raz kolejny..... ;) A toorku to kto? wygląda jakoś znajomo ;) pzdr-m
OdpowiedzUsuństrzelaj :) kto to może być????
OdpowiedzUsuń